Wiedźmin Rodowód krwi to najlepszy serial tego roku. Netflix dowiózł. Serial wykorzystujący świat Wiedźmina. Serial w którym są znani a co więcej dobrze grający aktorzy. Serial przepełniony fantastycznymi efektami przenoszącymi widza do innego wymiaru wyobraźni. Serial przypieczętowujący pozycję Netflixa na rynku platform VOD. Po prostu niekwestionowana perła w koronie Netflixa.
No nie
Ale też nie mogę z czystym sumieniem po prostu odwrócić tej listy złośliwości by wykazać, że Wiedźmin Rodowód krwi to kit a nie hit.
Wiedźmin Rodowód krwi – hit czy kit?
Moje wrażenia po 2 odcinkach to – spoko, ok, zwykły średniak, nie rozumiem o co ta gówno burza. Moje wrażenia na 3 i 4 odcinku – jakie to płytkie, jakie to długie, oglądam tylko bo jest krótkie i chcę zobaczyć zakończenie. Ale nadal – o co ta gówno burza w Internecie? I w rozumieniu tej łajno burzy mówię o podbijaniu negatywnych ocen tylko dlatego bo znów został zbezczeszczony Święty Graal czyli książka Sapkowskiego.
A prawda jest taka, że Sapkowski to jedyny winowajca w tej sytuacji (jeżeli już szukać jakiejś winy bo ja nie mam pretensji do niego). Podpisał kontrakt, sprzedał prawa, nie zapewnił sobie prawnie silnej pozycji by pilnować projektów tworzonych na bazie swoich dzieł, wziął kasę i koniec historii.
Netflix może robić to co chce. Nawet serię średnich tasiemców. To, że wyjątkowo CD Projekt RED zrobił fantastyczną grę (gry) na bazie Wiedźmina to zwykły przypadek. Mnóstwo mega hitów w świecie gier okazało się mega shitem. Oczywiście – doceniam tym bardziej naszą rodzimą stajnię gier ale nie można na bazie tego przypadku zacisnąć kciuki i założyć, że każdy kolejny kupujący wykaże dostateczną dozę szacunku do zakupów.
Sapkowski dał ciała – nie dopilnował. Za kasę. Koniec historii.
Ja oceniam Wiedźmin Rodowód krwi na bardzo średnią ocenę. I w ogóle nie ma w niej ogromnej kary za brak dobrego wykorzystania materiału źródłowego. Dlaczego?
Bo są seriale czy filmy co nawiązuję lekko do materiału źródłowego ale ostatecznie dają od siebie tak dużo, że zastanawiam się co było lepsze (The Expanse) – film czy książka?
Są seriale krytykowane za skopanie odniesienia się do materiału źródłowego ale naprawdę materiał źródłowy jest trudny więc doceniam próby i własną inwencję (Altered Carbon). Czasami te próby są nieciekawe ale np. spowodowane fatalną grą aktorską (znów Altered Carbon ale sezon 2). I tu daję plusy albo przynajmniej nie oceniam negatywnie.
Jeżeli zostanie skopany film czy serial bo nie korzystano z materiału źródłowego to po prostu daję minusy za skopanie serialu. Bo liczy się efekt końcowy.
No chyba, że ktoś zrobi projekt pod hasłem “adaptacja” ale w przypadku serialu Wiedźmin Rodowód krwi adaptacji przecież nie ma. Nikt jej nie zapowiadał.
No ale serial ma swoje bolączki. Bolą zęby. Więc bliżej mu do kitu niż do hitu.
Wiedźmin Rodowód krwi – zalety
Zalety albo po prostu coś neutralnego. Osobiście nie widziałem efektów specjalnych gdzie by mnie za mocno rozbolały zęby. Produkcja pod tym względem po prostu jest średnia. Większość produkcji prezentuje podobny poziom.
Jest kilka seriali wybitniejszych pod względem efektów specjalnych ale te wybitniejsze oczywiście zasługują na wysokie oceny.
Ale czy dobre efekty specjalne to jest zaleta czy coś neutralnego? Nie do końca bo jest taki serial jak Ragnarok gdzie efektów jest minimum a serial bardzo mi się spodobał.
Co do gry aktorskiej czy aktorów. Generalnie miałem dobre wrażenia. Znów nie było u mnie zachwytów i przemyśleń ale nie było też negatywnych wrażeń oprócz mało rosłej bohaterki. Ale to wyjaśnię w minusach.
Sama historia ogólna – ok. Bywały lepsze. Bywały gorsze. I nie uważam, że każdy prowadzący gry D&D by się zawstydził nakreślając taki świat i taką historię podczas nocnej sesji wśród znajomych. Tu część recenzentów pojechało za mocno po serialu.
Serial jest krótki – jest to zaleta ale bardziej traktuję tą zaletę jako fałszywą. Czyli rozważam to jako coś neutralnego bo krótkość serialu powoduje za dużo skrótów myślowych. A skróty myślowe powodują, że ja w coś nie wierzę. A jeżeli tak to nie kupuję świata. Czyli mam negatywne odczucia.
A to potęgowane jest przez..
Wiedźmin Rodowód krwi – wady
Debilne dialogi. Naprawdę słabo to wygląda. Aktorzy ze swoją grą aktorską mogą się nie podobać ale pamiętajmy jakie łajno mieli odegrać. Kunszt aktorski widać w ozdobnikach jakie dodają do słabych dialogów (a tu złowieszczy uśmiech, a tu znaczące spojrzenie).
Dodatkowo bez sensu wprowadzone elementy komediowe przy bardzo poważnej historii. Komuś spodobał się film (seria) Thor i chyba przesadził w wdrażaniu tych elementów w serialu Wiedźmin Rodowód krwi.
Debilne dialogi, słaby humor oraz karykatura postaci (nie człowiek – aktor grający! tylko bohater w serialu) czyli krasnoludka – wojowniczka to już kropla przelewająca czarę zażenowania.
Na szczęście działa negatywny efekt krótkości serialu co spłyca każdy element w filmie więc odczucie zażenowania (jakże gorzkie) jest przykryte lekką nutą (znośną) odczucia – kiedy to się wreszcie skończy?
Wiedźmin Rodowód krwi – podsumowanie
Mimo ostrej, wydawałoby się, mojej właściwej oceny nie jestem w stanie dać wyżej i niżej niż 4/10. Może dlatego, że niedawno skończyłem (odnoszę się do sezonów od 7) The Walking Dead, Fear the Walking Dead oraz Walking Dead World Beyond. Więc mam już w sobie dość zażenowania, znudzenia, zniesmaczenia i klepania się po głowie. Na tym tle serial Wiedźmin Rodowód krwi po prostu trzyma poziom często spotykanych pozycji obecnie w VOD.
To jest oczywiście źle. Wolałbym takie odsłony jak nowa Gra o Tron. Tłumaczę to byście zrozumieli dlaczego dawanie serialowi Wiedźmin Rodowód krwi oceny poniżej 4 to po prostu skrzywdzenie nad wyrost.
Podsumowując wady i zalety. Dobra baza (historia, kasa, aktorzy) rozwalona przez brak pomysłu, wypełnienie. A także przez za dużą próbę dogodzenia każdemu. W oryginalnym serialu Wiedźmin wielu narzekało, że się można było pogubić w odcinkach. Więc dodano narratora w tle w nowym serialu.
To znów (często ci sami) krytycy wyśmiewają taki “prostacki” zabieg. Ale ci sami krytycy rechoczą, że serial ma zaletę bo jest krótki. Ale nie łączą się w ich mózgach kropki, że jak coś jest krótkie ale jednak przesycone informacjami a chcemy uniknąć pogubienia się to… dajemy lektora – narratora w tle.
Oczywiście wolałbym bym uzyskiwał informacje ze świata ale wtedy serial pewnie musiałby mieć z 8 odcinków.
Pamiętam film Królestwo Niebieskie. W wersji kinowej (skróconej) film mi się podobał ale miałem niedosyt i narzekałem na pewne skróty myślowe. Ale obejrzałem wersję reżyserską (o wiele dłuższą) i filmem byłem zachwycony. Bo nagle wszystko miało sens.
Serialu Wiedźmin Rodowód krwi nie da się bronić na każdym polu. To jest niewykonalne. Jak już wspomniałem starano się zadowolić każdego z tym mam wrażenie, że chodziło o grupy a nie o liczby.
Liczby w rozumieniu ogólnej liczby widzów a grupy w rozumieniu np. LGBT. Według mnie jak staramy się dotrzeć do każdej grupy to ostateczna liczba odbiorców będzie mniejsza niż gdyby starano się zadowolić liczby (czyli ogólnie widzów) bo to wymaga innych środków.
Duża liczba zadowolonych widzów to dobra jakość czyli o wiele większe koszty i wysiłek (chociażby dialogi!). Zadowolona grupa to całujący się faceci, minutowa, bezsensowna rola osoby głuchoniemej oraz karykaturalna rola osoby mało rosłej. Pomijam kolory skóry bo to mi w ogóle nie przeszkadzało.
Ah.. przypomniało mi się co mnie jeszcze wkurza w krytykach. Rechoczą, że znów sztampowo obsadzono w roli super wojowniczki sztuk walki osobę z dalekiego wschodu. Ok. Faktycznie aktorka ta (wspaniała) jest znana z takich ról.
Ale znów ci sami krytycy sikają po nogach przy filmie Wszystko wszędzie naraz. A kto tam gra rolę (bardzo często właśnie wykazującą się sztukami walk)? A no właśnie. Nienawidzę hipokryzji.
Serial średni (niższa pólka średniości) – nie mam zamiaru do niego wracać. Nic nie będę pamiętał. O wiele gorszy od serialu Marco Polo (Netflix potrafi!). Ale uczciwie daję 4/10. Pozdrawiam.