TLOU najlepszy z najgorszych, najgorszy z najlepszych…

TLOU najlepszy z najgorszych, najgorszy z najlepszych… The Lost of Us to serial wyjątkowy. To pryzmat, z licznymi załamaniami więc co chwilę powoduje odmienne uczucia. Raz można pokochać ten serial a raz znienawidzić. Trudna miłość, mocno wymagająca.

The Lost of Us – odcinek 7 sezon 1

Znów męcząca konstrukcja czyli dostajemy scenkę z głównymi bohaterami zakończoną wielkim niedopowiedzeniem. A później? Później retrospekcja i pogłębienie wątku Elie z wplecioną delikatnie srebrzystą lesbijską nitką.

I znów mnie zdenerwował TLOU. Nie dostałem głównej opowieści. Znów poszatkowane danie. Znów seks bez swobody za to obciążony myśleniem by zdążyć wyjść. Znów wątek homoseksualny, znów poboczna postać, która ginie. Znów końcówka jak splunięcie w twarz. Szybka. Za szybka i zostawiająca nieprzyjemne odczucia.

TLOU najlepszy z najgorszych, najgorszy z najlepszych…

To jest jedna strona widzenia bo po chwili wkurzenia przychodzi inna chwila. Chwila zachwytu. Że znów piękna sceneria, tempo, gra aktorska, opowieść osadzona w uniwersum, przybliżenie i dramatyczne ucięcie relacji międzyludzkich. I znów wątek homoseksualny jakże odmienny (ale o tym, że TLOU jest największym kinematograficznym kolosem w kwestii przybliżenia homoseksualizmu z zachowaniem genów czyli logiki napiszę na koniec).

A później znów przychodzi wkurzenie. Że “znów” oznacza pójście na łatwiznę. Że “znów” oznacza oszukanie widza, że oznacza powtarzalność, zmęczenie a w konsekwencji nudę i niechęć. “Znów” to słowo klucz. I jesteśmy już przy ścianie. Nikt “znów” już nie zniesie chyba, że Filip z Bez Schematu. Rozumiem go, jego wrażliwość wewnętrzną, która wpływa na odbiór takich tworów kinematograficznych jak serial The Last of Us. Problem jest taki, że mam wrażanie, że wielu leży na ziemi podziwiając przyrodę w mikroskali nie widząc ginącej planety w makroskali.

Znów.. znów.. To słowo stałoby się moim koszmarem gdybym nadal tkwił w gronie widzów TLOU. Ale wypisuję się. Jestem jak Elie z 7 odcinka tylko ja to Joeala nie wrócę.

Mam dość. Jestem zmęczony tą wspaniałością w mikroskali, tym rozdrabnianiem się na mikrocząstki.

TLOU, geje i lesbijki

Nie wiem czym będzie TLOU za rok, dwa czy pięć. Kto wie, może obrośnie jak GOT. Wiem jednak, że już TLOU stał się na swój sposób prymusem w ciekawy sposób, atypowy wręcz,  przedstawiający relacje nie-hetero. Mocniejsze, dosadniejsze ale nie pozbawione zwykłej delikatności relacje gejowskie i subtelne, delikatne relacje lesbijskie. Gdybym miał zadanie domowe by nie znając jak to wygląda naprawdę w takich relacjach ale znając po prostu naturę mężczyzn i kobiet i relacji między mężczyzną i kobietą to właśnie tak to sobie bym wyobraził i opisał. Twardsze i bardziej miękkie ale równie bogate w uczucia obie relacje.

TLOU jest o wiele lepsze niż parady miłości. O wiele..

Pozdrawiam każdego, kto trwa przy TLOU. Tylko mam prośbę – wstań z ziemi i rozejrzyj się.

Aha.. oceniam całość (odcinki 1-7) na 5/10. “Znów” ma wielkie znacznie w tej ocenie.

Powiązane artykuły

Komentarze

TLOU najlepszy z najgorszych, najgorszy z najlepszych... The Lost of Us to serial wyjątkowy. To pryzmat, z licznymi załamaniami więc co chwilę powoduje odmienne uczucia. Raz można pokochać ten serial a raz znienawidzić. Trudna miłość, mocno wymagająca. The Lost of Us - odcinek 7 sezon...TLOU najlepszy z najgorszych, najgorszy z najlepszych...