Film W strefie wojny. Netflix ma kasę ale co z tego? Dobre pytanie w kontekście ocenianego teraz filmu. Mi się nie podobał. Szkoda bo dużo kasy, dużo akcji i nawet podwaliny pod sf z przesłaniem. I nic nie wyszło. Oprócz wydanej kasy.
Film W strefie wojny – szybkie wprowadzenie
Żołnierz, który ma tzw. nos (przeczucie) i jest zdolny do nieszablonowych ruchów zesłany karnie za “nieudaną akcję” (w sensie w oczach przełożonych) do jednostki w której jest przydzielony do kolejnego niezdyscyplinowanego. Zostaje jego podwładnym i od razu wyruszają w akcję. Zanim to nastąpi zamerda nam ogonkiem sci fi dając nadzieję na dobre łubu du w rytmie przyszłego tysiąclecia. I.. to już jest koniec tej dobrej części filmu.
Film W strefie wojny – zajmijmy się sf
A w zasadzie elementami sf. Zanim zacznę. Lubię filmy gdzie nie dostaję wszystkiego na tacy. Wyniosłem to chyba z dzieciństwa gdzie nie miałem całych, ogromnych, współczesnych kompletów zabawek i wiele rzeczy musiałem sobie dopowiedzieć w wyobraźni. To nie znaczy, że gardzę daniem złożonym z wielu przysmaków, gotowym i pięknie przybranym (jak świetny serial sf The Expanse) ale po prostu nie mam problemu z “brakami” w filmie.
Wracając do filmu W strefie wojny. Mamy tutaj tak jakby close future czyli coś co w sumie może się wydarzyć dosłownie za chwilę. Autonomiczne roboty w rolach żołnierzy a także usprawnienia broni a także (i to jest pewien element trochę z wyprzedzeniem) w pełni ukształtowane cybernetyczne byty o wyglądzie człowieka. Przepraszam za ten spoiler ale czasami nie mam pomysłu jak coś pokazać bez pokazywania.
Więc już ten sam fakt czyli istnienie tych elementów w filmie jest niezłą podwaliną do rozważań. Bez nawet wiedzy o broni (możemy nawet pominąć) i wiedzy w jakim kierunku w tym filmie (skrót myślowy: dobro lub zło) to pójdzie możemy spędzić sami długie godziny na rozważaniach. Żołnierze roboty i autonomiczne cybernetyczne świadomości o wyglądzie człowieka. Czy potrzeba coś więcej niż samo istnienie tych wyzwalaczy?
W mojej ocenie nie. Za to w ocenie twórców filmu okazuje się, że tak. Że trzeba dosypać dodatkowych katalizatorów. Trochę tego, szczypty tamtego, a tutaj to już dwie czubate, a to to już do smaku, a tym dokropić. Wyszła kakofonia dania nijakiego. Tak wielosmakowego, że aż bez smaku. Na marginesie uwielbiam kuchnię włoską (ale tą z Włoch a nie włoską z Polski). Mało składnikowa a każdy składnik wybitny. Na wspomnienie moich podróży turystycznych do Włoch budzi się we mnie.. nie ważne. Wracając do tematu.
To jest moja ocena ale uważam, że w tym filmie przesadzono z tym dokręceniem. Moje odczucia ugruntowały ostatnie minuty filmu gdzie już miałem dość ale na szczęście okazało się, że to koniec.
Film W strefie wojny – akcja czyli na drugą nóżkę
Dobry film typu “akcyjniak” to film gdzie od początku do końca był robiony by być po prostu filmem akcji. Oczywiście nie zawsze ten przepis się sprawdza i wychodzą potworki. Ale winy nie upatruję w przepisie a w wykonaniu. Czasami wychodzi coś przy okazji. Ale ogólnie. Film akcji to prostota a prostota nie lubi skomplikowania. Weźmy taki film jak Terminator. Świetny film akcji. Okazało się, że oprócz świetnego “akcyjniaka” dostaliśmy też, kultowy sf. Dlaczego? Bo wszystko jest proste.
Nikt tam nie silił się na super, hiper, fantastyczne wytłumaczenia zagiętej piętnaście razy rzeczywistości. Nie. Mamy bunt maszyn i jazda. Mamy cofanie w czasie (bez określenia jak to zrobiono) i jazda. Nikt nie odkrywa Ameryki na nowo. A jednak udało się na swój sposób tą Amerykę odkryć na nowo. Bo film zapadł w pamięć i pytania o naszą, gatunku ludzkiego przyszłość w kontekście komputerów, robotów i wojen jednak się pojawiły.
Niestety ci co robili film W strefie wojny nie oglądali dokładnie filmu Terminator. Prostota miesza się z nawet nie tyle z samym skomplikowaniem a skrótami myślowymi. Wynikają one z braków umiejętności odpowiedniego przekazania myśli głównej czyli tego rdzenia sf. Jakby poszli drogą filmu Terminator czyli:
- Początek scenariusza
- Mamy roboty i mamy to i to (elementy sf). Miejsce akcji: ot scena , wycinek z strefy wojny. Trzeba zabić tych 3 złych a tych 2 dobrych uratować. Po drodze giną cywile ale np. uratujmy z poświęceniem biedne dziecko.
- Koniec scenariusza.
to dostalibyśmy na tzw “czwórkę z plus” film akcji w oparach sf. Ale jak powiedziałem – nie wybrano tej drogi.
Dlatego skróty myślowe, które wypełniają ten film (przykład: musimy uwierzyć, że w najbliższej przyszłości na terenach Ukrainy w strefie walk chodzący jako jedyny w promieniu iluśtam (wielu, wielu) kilometrów czarnoskóry nie wzbudzi podejrzeń) zabijają ten film. Dosłownie. Przynajmniej w moim odczuciu. Nie mogę się po prostu skupić. Bo nie jestem w stanie dać się oszukać. I nie w sensie dosłownym. W sensie, że ja nie pozwalam, nie jestem w stanie wyłączyć w sobie ośrodka myślenia racjonalnego i łykać jak pelikan każdej serwowanej mi bzdury. Czasami się udaje przy jakimś filmie a czasami nie. Przy tym nie dałem rady.
Więc akcja czasami jest dość porywająca ale wyjątkowo pusta. Bezcelowa. Akcja dla akcji. Wydawanie kasy dla wydawania kasy.
Film W strefie wojny – gra aktorska
Czy coś mówiłem o skrótach myślowych? Trudno oceniać aktorów, którzy te skróty odgrywają. Moje odczucia są ponure. Przyczepię się szczegółowo do jednej roli. Anthony Mackie to jest aktor bez charyzmy. Znaczy się nie czuję mocy w postaciach, które odgrywa. On powinien grać przegrywów, albo alkoholików płaczących nad swoim byle jakim, przez siebie stworzonym życiem.
I już rozumiem dlaczego “siadł” świetny serial Altered Carbon. To przez tego gościa. Do tej pory myślałem, że może scenariusz, może już brak wizji. Nie. To ta czarna dziura (czy ja to napisałem?!) wysysająca jakiekolwiek emocje z granych postaci i wysysające emocje wśród takich widzów jak ja.
Film W strefie wojny – efekty i takie tam
Efekty i takie tam są. Nawet dużo. Ale co z tego wynika? Nic.
Film W strefie wojny – chęć obejrzenia ponownie za 2 lata
Nie mam. Nie chcę.
Film W strefie wojny – ocena końcowa
Nie polecam. Film jest bezsensowny w wielu aspektach. Akcja dla akcji. Lepiej obejrzeć sobie wrestling. Niby udawane ale dobrze zagrane i można spokojnie dać się oszukać.
Ocena 4,3/10
Trailer & Teaser