El Camino. Niepotrzebny, świetny dodatek. Dodatek do fantastycznego serialu czyli Breaking Bad. W odróżnieniu od Zadzwoń do Saula tym razem dostajemy historię po BB.
Nie jest tego dużo, bo raptem jeden, pełnometrażowy film. Po moim wstępnym żalu, że to nie kolejny serial dochodzę do wniosku po obejrzeniu El Camino, że na szczęście dostaliśmy tylko jeden film. Dlaczego tak sądzę przy ocenie 8/10 (już ujawniam ocenę!)? Tego dowiecie się w dalszej części tej recenzji. I nie – nie będzie tu “jazdy” po Netflixie.
Niedosyt po BB
Nie będę ukrywał. Po obejrzeniu BB miałem niedosyt. Ba, mam ten niedosyt teraz odświeżony bo właśnie skończyłem kolejny raz BB (i możecie mi wierzyć – nie przewijałem odcinków). Takich jak ja widzów mających ten niedosyt jest cała masa. Nie dziwię się wiec, że Netflix postanowił zagospodarować tą pustkę. I tak powstał El Camino.
El Camino
Film ten opowiada historię J. Pinkmana czyli jednego z dwóch głównych bohaterów w BB. A będąc bardziej precyzyjnym jednego z wielu bohaterów ale jedynego tak silnie splecionego z Walterem Whitem (pomijam żonę i dzieci).
BB opowiada o dwójce mężczyzn splecionych ze sobą przypadkiem i na drodze usłanej krwią, wybojami i cierpieniem tworzącym imperium narkotykowe (jest tu ogromne niedopowiedzenie ale serial BB nie jest prosty jak konstrukcja cepa). Serial BB kończy się tak, że WW umiera a J. Pinkman ucieka. I w tym momencie wkracza nasz film.
Mamy w założeniu poznać losy Pinkmana po wydarzeniach z BB. Dodajmy do tego, że mimo upływu czasu film ten reżyseruje ten sam facet oraz mamy wiele postaci poznanych w ostatnich odcinkach BB oraz mamy zachowany styl BB. Powinno być dobrze.
Nie jest.
Odcinamy przeszłość czy nie?
Film El Camino jest wypełniony po brzegi retrospekcjami (Jesse ciągle coś sobie przypomina). Jest to czasami irytujące bo mamy ustawicznie zabierany czas na pozbawianie dalszych historii (po BB).
Z drugiej strony dostajemy masę odpowiedzi na pytanie co się działo z Pinkamnem jak został porwany. I mam wrażenie, że ten dysonans na swój sposób niszczy film. Podają nam na talerzu nadzieję, że otrzymamy za chwilę coś nowego a dostajemy jednak coś starego.
Mimo wysokiej jakości to ciśnie nam się na usta stwierdzenie: “odgrzewany kotlet”. I takie opinie często są spotykane w Internecie. Oczywiście opinie te są dopieszczone skrajnością, gdyż ludzie widzący ten “odgrzewany kotlet” i wyrażający swoją niechęć utracili obiektywizm. Nie widzą zalet tego filmu a jest ich dużo.
Powoli kończąc ten wątek (zanim przejdę do pozytywów) moje wnioski są takie: powinni nakręcić dwa filmy. Jeden o losach Pinkmana w czasie niewoli a drugi w nawiązaniu do końcówki (czyli takie prawdziwe El Camino). To co dostaliśmy to piękna wydmuszka. A winą największą obarczam tą obietnicę wynikającą z opisu filmu. Gdyż scenariusz tego filmu jest taki:
- Pinkman ucieka, ogarnia się z przeżyć
- Pinkman szuka kasy na ucieczkę w inną część kraju
- Pinkman rozwala kolejnych gości i zdobywa kasę
- Pinkman definitywnie wyjeżdża
Tak naprawdę jest to scenariusz na jeden odcinek serialu. Dodajmy do tego te liczne retrospekcje i macie odpowiedź z czego wynika moje niezadowolenie. Ale dość, przechodzę do pozytywów
Nigdy za wiele BB
Trudno. Breaking Bad mi się bardzo podobał. Tak samo jak Zadzwoń do Saula. Dlatego każdą produkcję z tego świata przyjmę z otwartymi rękoma.
To nadal wysokiej jakości produkt
Niczym nie ustępuje tym dwóm serialom. Jest tak samo dobrze nakręcony, zagrany, opowiedziany a w skrócie ugotowany jak niebieska meta o czystości 99%.
Pinkman zagrał jak za dawnych czasów
Świetna rola. Kawał dobrego aktorstwa i doceniam, że mimo wieloletniej różnicy między produkcjami dostaliśmy Pinkmana jak za dawnych czasów. Zresztą inni zagrali tak samo dobrze (mówię o postaciach, które też pojawiały się w BB). Gdybym miał ocenić to Aaron Paul zagrał swojego Pinkmana najlepiej ale najbardziej podobała mi się rola Todda.
Todd czyli młodsza wersja…
Todd czyli młodsza wersja Antona Chigurha (fantastyczny film To nie jest kraj dla starych ludzi). Już dawno tak popapranego, złego bohatera nie miałem przyjemności oglądać. Oprócz socjopatycznej strony tego gościa zauważyłem w El Camino dodany wątek. A raczej uwypuklony. Facet przebywał w towarzystwie, w którym nie mógł znaleźć kogokolwiek do porozmawiania o czymkolwiek związanym z posiadaniem inteligencji.
Nie wiem czy zauważyliście ale dostaliśmy zobrazowanie kolejnej pary mistrz i uczeń. W BB White i Pinkman a w El Camino Pinkman i Todd Alquist. Oczywiście inna siła wiązania między elementami pary, inne motywacje, inna “dobrowolność” i zgoda na bycie w takim związku. Ale jest wyczuwalna ta chemia umysłów. Przyciąganie. Związane z samotnością wynikająca z bycia w takim a nie innym otoczeniu.
Co by nie było – bardzo mi się ta postać podobała. Świetnie rozpisana. I dla mnie El Camino to nie opowieść o dalszych losach Pinkmana ale dopowiedzenie historii Todda.
Niepotrzebne El Camino
Gdzieś przeczytałem, że jakby ten film nie powstał to nic złego by się nie stało. Nic nie stracilibyśmy bo nic nie wnosi. Zgodzę się z tą opinią. Ale dopowiem, że jak na niepotrzebne danie jest ono bardzo smaczne. I nie żałuję, że miałem okazję tego dania spróbować.
Jak to oglądać?
Najpierw BB. To jest oczywistość. Jesteśmy w stanie zrozumieć pewne smaczki tylko gdy obejrzeliśmy BB. Przykładem niech będzie terrarium dla pająka w mieszkaniu Todda. Jest to taki smaczek ukazujący stopień popaprania tego gościa, że tylko ta osoba, która oglądała wcześniej Breaking Bad zrozumie o co chodzi. Dlaczego piszę o oczywistościach? Piszę o nich dlatego, że wiele osób zastanawia się czy oglądać najpierw BB czy Zadzwoń do Saula. Wiele osób twierdzi, że to bez znaczenia. Film El Camino daje jednoznaczną odpowiedź. Oglądać trzeba BB. Od niego wszystko się zaczyna.
Później zalecam El Camino. Jako uzupełnienie ostatnich odcinków BB. I wtedy możemy rozpocząć kolejną fantastyczną ucztę czyli oglądać serial Zadzwoń do Saula.
Podsumowanie
Jak już wspomniałem jest to film wielce niepotrzebny ale świetnie zrobiony i mający swoje smaczki. Tylko dla fanów BB. Tylko dla kogoś kto oglądał BB. Ten film sam w sobie jest średni ale dlatego, że osoba bez wiedzy o BB po prostu go nie zrozumie. Uwzględniając to wszystko wyszła mi ocena 8/10. I jest to ocena filmu przeznaczonego dla fanów BB.
Gdybym miał ocenić go dla kogoś kto w ogóle nie oglądał nic z tego “uniwersum” to oceniłbym film El Camino na 6,3/10.
Trailer & Teaser