Afera z Szymczykiem – Komendant strzelił z granatnika w Komendzie Głównej. Pomijam już snujące się internetowe i medialne wręcz zarzuty typu: Szymczyk posiadał nielegalnie broń wojskową, broń nielegalnie została wwieziona na teren Polski, Szymczyk dostał łapówkę, Szymczyk naraził na utratę życia znaczną liczbę osób, Szymczyk zniszczył poważną część budynku, Szymczyk zniszczył dopiero co wyremontowany gabinet za 3 miliony złotych.
Pomijam, że w normalnych okolicznościach byłoby do takiego zdarzenia wzywanie służb typu pogotowie, policja, straż pożarna (zapewne przez 112). Co więcej – byłyby powiadamiane inne urzędy i służby pomocnicze. A z wstępnych opisów medialnych wynika jakaś próba jak najmniejszego zaangażowania (czyli powiadomienia) innych instytucji. Jakby to była próba zatarcia zdarzenia.
Pomijam, że Internet wypełniony jest przeróżnymi teoriami spiskowymi a także dość toksycznym skierowaniem na Ukraińców oskarżeń o zamach.
Ja widzę coś co mnie wkurza w tej historii zakopanej w zgiełku Internetu. I mając okazję wypowiedzenia się na swojej stronie internetowej po prostu korzystam i bez krzyczenia w stylu Kurdej-Szatan postaram się wyjaśnić mój punkt widzenia.
Afera z Szymczykiem – pomoc Ukrainie
Komendant Szymczyk dostał cenną broń. Granatnik. I to dostał od kogoś z Ukrainy gdy był na wizycie służbowej. Dostał z kraju, który jest w śmiertelnym zagrożeniu. Ukraina ma walczyć o swoje życie i przyszłość. Walczy ze złem czyli Rosją. Taką narrację przynajmniej słyszymy od początku wojny (i wcześniej licząc napaść na Krym w 2014 roku).
Plączące nad losem sąsiada polskie społeczeństwo otworzyło swoje serca i kieszenie. Przyjmowaliśmy i przyjmujemy uchodźców z Ukrainy. Wspieramy naszego sąsiada poprzez rząd, który ściga się z potęgami światowymi w pomocy wojskowej (i nie tylko) dla naszego sąsiada. Nasi obywatele codziennie biorą jakiś udział w zbiórce skarpet, jedzenia i innych rzeczy oraz pieniędzy dla walczącej Ukrainy. Dla bohaterskich obrońców tego kraju.
Co więcej. Ciągle czytam doniesienia jak to sami obywatele Ukrainy dzielnie wspierają swój kraj w ramach kolejnych zbiórek i darowizn. I, żeby nie było. Popieram sercem ale też i żelazną logiką zaangażowanie Polski w pomoc Ukrainie na różnych płaszczyznach. Ale afera z Szymczykiem i wystrzelenie przez niego z granatnika w swoim bizantyjskim gabinecie spowodowało u mnie powstania uczucia złości, wkurzenia. Dlaczego?
Afera z Szymczykiem – cenny granatnik
Bo ten wysiłek narodów został zamieniony na prezent dla komendanta Szymczyka. Nie został zamieniony na pomoc w obronie Ukrainy. Czuję się jakby mi ktoś splunął w twarz.
Nawet gdyby była to broń ćwiczebna (w sensie z pociskiem ćwiczebnym) to nadal jest to cenna pomoc dla żołnierzy by się wyszkolili w lepszej obronie swojego kraju. A jeżeli jednak to była broń ostra to tym bardziej szkoda i tym bardziej czuć te splunięcie w twarz. Nawet gdyby był to stary granatnik RPG, który już nie daje rady rozwalić ruskiego czołgu to nadal da radę rozwalić ruską ciężarówką.
Afera z Szymczykiem – to splunięcie w twarz narodom
Czuję i żal i gorycz związaną z zaistniałą sytuacją. Pomijając kwestie wymienione na początku to ta jedna już wystarczy by rozliczyć i polskiego i ukraińskiego urzędnika. Rozliczyć i jeżeli zarzuty się potwierdzą to wyrzucić z zawodu. Nie wiem jakie są przepisy w Ukrainie ale w Polsce jest odebranie praw do policyjnej (przywileje!) emerytury.
Mam szczerą nadzieję, że afera z Szymczykiem zostanie dogłębnie zbadana a rozpoznane okoliczności zostaną przedstawione społeczeństwu do zapoznania się.
Niestety mam wątpliwości w chęci by obecna władza miała siły do takich działań. Na razie sprawa mimo wywołania olbrzymiego zainteresowania w obywatelach nie jest podejmowana przez państwo. Jedyna nadzieja to w mediach (szczególnie gazet polskich). By badali sprawę, by dręczyli niewygodnymi pytaniami tych na stołkach. By w końcu była szansa na wytarcie tego splunięcia z twarzy…